wtorek, 24 marca 2015

Chapter 6

- Siostra? Siostra Veronica? Nigdy nie wspominałeś o tym, że masz siostrę.
- Van, posłuchaj...ona wyjechała dawno temu, nie wiedziałem, czy kiedykolwiek znowu ją zobaczę...
Vanessa tym razem nie wydawała się wkurzona. Była rozczarowana i smutna.
- A wy wiedzieliście? – zapytała drżącym głosem chłopaków, którzy siedzieli na kanapie. Odezwał się Carlos:
- My znamy się od dzieciństwa, nawet bawiliśmy się z nią w piaskownicy.
Mogłabym przysiąc, że jej oczy się zaszkliły. Było mi jej szkoda. Teraz zwróciła się do Logana:
- Naprawdę tak mało dla ciebie znaczę? Znamy się od dwóch lat, a ty nie raczyłeś mi powiedzieć, że masz siostrę?
- Kochanie...
- Wiesz co? Mam dość – wzięła swój płaszcz, założyła buty i wyszła z domu. Przez chwilę panowała cisza.
- Dlaczego wróciłaś? – zapytał Kendall siostrę Hendersona.
Veronica opowiedziała nam o tym, jak straciła pracę i została zupełnie sama. Jej jedyna przyjaciółka zginęła w wypadku samochodowym, więc nic jej tam nie trzymało. Po siedmiu latach wróciła do ojczyzny. Nie licząc rodziców, Logan jest jej jedynym krewnym. Dlatego przyjechała do niego. Nie wyjaśniła jednak, dlaczego stąd wyjechała. Chłopaki pewnie wiedzą, a ja dowiem się z czasem, gdy ktoś będzie chciał mi powiedzieć.
- Allie, pokażesz Veronice wolny pokój? Będziecie mieszkały obok siebie, moje panie – rzekł Logan z uśmiechem. Widać było, że jest szczęśliwy z powodu powrotu siostry, ale też niepokoiła go sprawa z Van.
- Jasne – odpowiedziałam.
- To naprawdę nie będzie problem, jeśli na trochę się u was zatrzymam? – zapytała brunetka. Przyjrzałam jej się i muszę stwierdzić, że jest dosyć podobna do Hendersona.
- Żartujesz sobie? Nie widziałem cię od siedmiu lat. Problemem byłaby sytuacja, w której byś sobie teraz stąd poszła. Na górę, dziewczyny, już. Pomogę wam z torbami.

Jakiś czas później, w moim pokoju

- Gadałeś z Loganem? Jak on się czuje? – pytałam Schmidta.
- Martwi się o Vanessę, bo do tej pory nie wróciła.
- Mam nadzieję, że szybko się pogodzą.
- Ja również. A co sądzisz o naszej nowej współlokatorce? – zapytał.
- Wydaje się sympatyczna, chyba jakoś się dogadamy.
Był już późny wieczór. Też trochę bałam się o Van. Dzwoniłam do niej wcześniej kilkakrotnie, ale nie odbierała. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. Rozmawialiśmy z Kendallem, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Proszę – powiedziałam.
Ku mojemu zdumieniu, do środka wszedł nie kto inny, jak sam James Maslow. To za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Możemy pogadać? – zapytał szatyn.
Nic nie odpowiedziałam.
- To ja już chyba pójdę – powiedział Kendall, po czym zwrócił się do Maslowa – Bez szans, stary. Nawet ze mną nie chciała się umówić – wszyscy się zaśmialiśmy. Blondyn wyszedł, a my zostaliśmy sami.
- Słuchaj, dopiero po długich rozmyślaniach doszedłem do wniosku, że zachowałem się jak palant i masz prawo być na mnie zła...przepraszam.
No i co ja mam mu odpowiedzieć?
- Nie chcę się wdawać w jakieś chore relacje z tobą, Maslow.
- Udowodnię ci, że żałuję.
No, jak powiedział, tak zrobił...
...i zaczął rapować.

Przebacz mi proszę
Ja dobre intencje noszę
Żałuję czynów swych
Pojedźmy razem do Tych

Kupię ci kebaba
Bo jestem Ali Baba
Wrzuć głos na mnie do urny
Bo inaczej pójdę do trumny

- James, błagam cię, SKOŃCZ – odezwałam się, gdy zauważyłam, że ma wenę. Szczerze? Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
- Wybaczysz mi, Minnie?
- Jeśli obiecasz, że już nigdy więcej nie będziesz rapował, to możemy zapomnieć o tamtej nocy i iść na nasz pierwszy spacer. Pasuje?
- Jasne, Minnie.

- I nie mów tak na mnie, Maslow.
________________________________________________________________________________
TAK TO JEST, GDY PISZĘ POD PRESJĄ.
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WERONICE AKA CIASTKOWI, POZDRO. 
MAM NADZIEJĘ, ŻE CHOCIAŻ W MINIMALNYM STOPNIU WAS TO ROZBAWIŁO XD 
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE :') 

niedziela, 22 marca 2015

Chapter 5

Będąc małym dzieckiem, zawsze myślałam, że gdybym była wyższa, to mogłabym dotknąć gwiazdek na niebie. Że po prostu brakuje mi kilkunastu centymetrów. Chciałam mieć wszystkie te świecidełka, tak jak karty z Chipicao. Różnica polegała na tym, że to drugie mogłam mieć. Nigdy nie zebrałam całej kolekcji, ale było to możliwe. Natomiast jeśli chodzi o gwiazdy...dopiero po czasie zrozumiałam, że nie będzie takiego dnia, w którym będę mogła spełnić te marzenie. Kompletnie się załamałam, gdy dowiedziałam się, że gwiazdy znajdują się miliardy lat świetlnych od nas, a te na które teraz patrzymy, tak naprawdę wygasły dawno temu. Informacja, że Słońce to gwiazda, była dla mnie nie do przyjęcia. Ale dość o moich traumatycznych przeżyciach. Lubię kosmos. Wszystkie te konstelacje, gwiazdozbiory są piękne. Ciekawią mnie inne galaktyki i nie odkryte planety. Rozmawiam z księżycem. Tak, księżyc wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek będzie wiedział. Wiecie co jest fajne w rozmowie z czymś położonym daleko stąd, nie posiadającym ust? Nigdy ci nie odpyskuje. Nigdy nie będzie ci przerywał. Nigdy na ciebie nie nakrzyczy. Zawsze wysłucha.
- Van, proszę cię...
Siedziałam w swoim pokoju i słuchałam muzyki, jednak głosy z korytarza spowodowały, że przerwałam tę czynność.
- Nie, Logan, to ja cię proszę. Wytłumacz mi, jaki jest problem.
Podeszłam do drzwi. Skoro rozmawiają tak głośno, to chyba to, co teraz robię, nie zalicza się do podsłuchiwania?
- Codziennie gdzieś wychodzisz, wymyślasz jakieś słabe kłamstwa...co się dzieje?
- Co ma się dziać?
To chyba nie jest jedna z tych miłych wymian zdań.
- Jeśli mnie zdradzasz, po prostu mi to powiedz. Wtedy przynajmniej się dowiem, jaka naprawdę jesteś.
Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Van. Logana chyba trochę poniosło. Jeszcze nie byłam świadkiem żadnej kłótni w tym domu, nie licząc sporu o wybór filmu.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś.
Cisza. Kroki. Trzaśnięcie drzwiami.
- Logan – słyszę głos Jamesa – pogadamy?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale prawdopodobnie chłopak skinął głową i weszli do sypialni Maslowa. A właśnie, Maslow. Nie rozmawiałam z nim od czasu tamtego incydentu. Nadal nie mogę mu wybaczyć tego, jak mnie potraktował. Nieważne, czy jest przystojny czy nie – ciągle jest [wszystkie istniejące negatywne epitety] idiotą, kretynem i dupkiem, którego nie znoszę.
Pozostała część dnia jest dosyć nudna i spokojna. Vanessa wróciła po kilku godzinach. Logan nie zwraca na nią uwagi, a ona na niego. Muszą trochę ochłonąć.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i tępo wpatrywaliśmy się w telewizor, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kto mógł nas nawiedzać o tej porze? Dochodziła jedenasta. Carlos poszedł otworzyć. Wrócił po chwili ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Emm...Logan?
- Co?
- Ktoś do ciebie.
Naszym oczom ukazała się średniego wzrostu brunetka. Bardzo ładna. W rękach trzymała dość dużą torbę, którą jednak zaraz położyła na ziemi. Spojrzała na Hendersona. Chłopak wstał z kanapy i powoli do niej podszedł.
- Nie poznajesz mnie? – dziewczyna się uśmiechnęła.
- Jak...co...dlaczego...co...
- Wróciłam – odparła rozpromieniona, po czym rzuciła się w ramiona Logana. Ten, ciągle w szoku, dopiero po chwili odwzajemnił uścisk.

- Tęskniłem – wydukał tylko. 
________________________________________________________________________________
TSA BUM 
Kim jest tajemnicza nieznajoma i co ją łączy z Loganem?
Co będzie ze związkiem naszego bohatera i Vanessy? 
Czy Allie zacznie znowu odzywać się do Jamesa? 
Czekam na wasze opinie :D 

niedziela, 8 marca 2015

Chapter 4

6:22
Nie spałam całą noc. Nie mogę przestać myśleć o wczorajszym zdarzeniu. Za kogo on się uważa? Robi mi się niedobrze, gdy pomyślę, że już zaczynałam go lubić... On raz wydaje się miły, a za chwilę robi coś tak wrednego... Co do diabła jest z nim nie tak? Ten człowiek trochę mnie przeraża. Zachowuje się, jakby miał dwie osobowości: Ten Miły, Sympatyczny i Pocieszający James oraz Ten Bezczelny i Pomylony Maslow. Nie wiem, czy chcę się bawić w jakieś idiotyczne gierki z taką osobą. Moje życie jest już wystarczająco postrzelone. Może po prostu będę go unikać?
Tak, Allie, powodzenia w unikaniu swojego współlokatora.
Czasem naprawdę żałuję, że nie mam normalnego mózgu. To rozwiązałoby wiele problemów.
Postanowiłam się przebrać. Co by tu ubrać... Oh, zapomniałam, że nie mam tutaj prawie żadnych ciuchów. Musiałabym pojechać Tam. Nie chcę jechać Tam. Tam to złe miejsce.
Spojrzałam na podłogę, na której leżała jego bluza. Nie oddałam mu jej wczoraj. Trudno, na razie poradzi sobie bez niej.
Założyłam swoje ciuchy, skorzystałam z łazienki i zeszłam na dół.
Nie tylko ja już nie spałam.
- Cześć – powiedziałam, siadając na kanapie obok Hendersona.
- O, cześć – oderwał na chwilę oczy od laptopa i spojrzał na mnie zdziwiony – Dlaczego nie śpisz?
- Bezsenność – odparłam krótko – A ty?
- Jestem rannym ptaszkiem – odpowiedział, uśmiechając się lekko. Jego uśmiech automatycznie wywoływał uśmiech na mojej twarzy. To było dziwne, ale miłe uczucie.
Spojrzałam na godzinę w jego laptopie. Była 6:43.
- Co czytasz? – zapytałam, gdy Logan zamknął stronę, którą przeglądał.
- Nic ważnego. Same bzdury.
Nastała chwila milczenia. Teraz chłopak włączył jakąś piosenkę. Nie znałam jej, ale bardzo mi się spodobała.
- Niezła.
- Też tak sądzę.
- Logan?
- Tak? – odparł, wpatrując się w teledysk.
- Czym wy się właściwie zajmujecie? – te pytanie nurtowało mnie od poznania tych ludzi.
- Jesteśmy studentami – odpowiedział.
- Wszyscy? – brunet potaknął – Co studiujecie?
- Ja i Kendall literaturę angielską, Carlos fizykę kwantową, a James filologię hiszpańską.
- Fizyka kwantowa? Naprawdę? – nie dowierzałam.
- No tak. Nasz Carlito od zawsze ma mózg do nauk ścisłych – zaśmiał się – Często nam pomagał z matmą i fizyką.
- Za ile mogę go wynająć, gdy zacznie się rok szkolny? Ktoś mnie musi przygotować do matury.
- Wystarczy, że pójdziesz z nim na pizzę, będziesz komplementować jego ładne oczka i ładnie poprosisz – odparł ze śmiechem - A jak z tobą? Też humanistka?
- Tak. Słuchaj, Logan...mogę cię o coś poprosić?
- Jasne.
- Musiałabym pojechać po swoje rzeczy...mógłbyś mnie podwieźć?
- Nie ma problemu – odpowiedział i wskazał palcem na swój policzek. Byłam zdezorientowana.
- O co chodzi?
- O zapłatę za podwózkę – odparł z uśmiechem. Strasznie dużo się uśmiechał.
Dopiero po chwili zrozumiałam, o co mu chodzi.
- Wiesz co? Zapłatę dostaniesz po wykonanej robocie.
- Jaką mam pewność, że to zrobisz?
- Jaką mam pewność, że ty to zrobisz?
Droczyliśmy się przez kilka minut i w końcu ustaliliśmy, że dam Loganowi buziaka w połowie całej trasy, czyli gdy podjedziemy pod rezydencję mojej ciotki. Nadal było bardzo wcześnie, ale i tak nie mieliśmy nic do roboty, więc ruszyliśmy w drogę. Po jakichś 20 minutach dotarliśmy na miejsce.
- Pójdę z tobą – powiedział brunet, gdy wpatrywałam się w dom.
- Nie, mogę iść sama...
- Nalegam – spojrzał na mnie a ja lekko skinęłam głową. Trochę się bałam, chociaż według moich obliczeń ciocia powinna być już w drodze do pracy, a John pewnie śpi jak zabity. To norma. Nie było czego się bać. Drzwi były otwarte, więc cicho weszliśmy do budynku. Ten dom wywoływał ciarki na moich plecach. Przywoływał same najgorsze wspomnienia. Teraz, kiedy już się od niego uwolniłam, ciężko było mi tu wracać. Dobrze, że tylko na chwilę.
Udałam się do swojego pokoju, mijając salon, w którym na podłodze leżał ten facet. Wokół niego leżało kilka pustych butelek. To obrzydliwe. Spakowałam swoje rzeczy po jakichś 10 minutach i wyszliśmy. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenia auta, po czym usiadłam obok kierowcy. Już odpalał silnik, kiedy coś mi się przypomniało. Musnęłam lekko ustami jego policzek. Uśmiech na jego twarzy to chyba odruch bezwarunkowy w takich sytuacjach.

- Dziękuję – powiedziałam szeptem. I odjechaliśmy.