niedziela, 8 marca 2015

Chapter 4

6:22
Nie spałam całą noc. Nie mogę przestać myśleć o wczorajszym zdarzeniu. Za kogo on się uważa? Robi mi się niedobrze, gdy pomyślę, że już zaczynałam go lubić... On raz wydaje się miły, a za chwilę robi coś tak wrednego... Co do diabła jest z nim nie tak? Ten człowiek trochę mnie przeraża. Zachowuje się, jakby miał dwie osobowości: Ten Miły, Sympatyczny i Pocieszający James oraz Ten Bezczelny i Pomylony Maslow. Nie wiem, czy chcę się bawić w jakieś idiotyczne gierki z taką osobą. Moje życie jest już wystarczająco postrzelone. Może po prostu będę go unikać?
Tak, Allie, powodzenia w unikaniu swojego współlokatora.
Czasem naprawdę żałuję, że nie mam normalnego mózgu. To rozwiązałoby wiele problemów.
Postanowiłam się przebrać. Co by tu ubrać... Oh, zapomniałam, że nie mam tutaj prawie żadnych ciuchów. Musiałabym pojechać Tam. Nie chcę jechać Tam. Tam to złe miejsce.
Spojrzałam na podłogę, na której leżała jego bluza. Nie oddałam mu jej wczoraj. Trudno, na razie poradzi sobie bez niej.
Założyłam swoje ciuchy, skorzystałam z łazienki i zeszłam na dół.
Nie tylko ja już nie spałam.
- Cześć – powiedziałam, siadając na kanapie obok Hendersona.
- O, cześć – oderwał na chwilę oczy od laptopa i spojrzał na mnie zdziwiony – Dlaczego nie śpisz?
- Bezsenność – odparłam krótko – A ty?
- Jestem rannym ptaszkiem – odpowiedział, uśmiechając się lekko. Jego uśmiech automatycznie wywoływał uśmiech na mojej twarzy. To było dziwne, ale miłe uczucie.
Spojrzałam na godzinę w jego laptopie. Była 6:43.
- Co czytasz? – zapytałam, gdy Logan zamknął stronę, którą przeglądał.
- Nic ważnego. Same bzdury.
Nastała chwila milczenia. Teraz chłopak włączył jakąś piosenkę. Nie znałam jej, ale bardzo mi się spodobała.
- Niezła.
- Też tak sądzę.
- Logan?
- Tak? – odparł, wpatrując się w teledysk.
- Czym wy się właściwie zajmujecie? – te pytanie nurtowało mnie od poznania tych ludzi.
- Jesteśmy studentami – odpowiedział.
- Wszyscy? – brunet potaknął – Co studiujecie?
- Ja i Kendall literaturę angielską, Carlos fizykę kwantową, a James filologię hiszpańską.
- Fizyka kwantowa? Naprawdę? – nie dowierzałam.
- No tak. Nasz Carlito od zawsze ma mózg do nauk ścisłych – zaśmiał się – Często nam pomagał z matmą i fizyką.
- Za ile mogę go wynająć, gdy zacznie się rok szkolny? Ktoś mnie musi przygotować do matury.
- Wystarczy, że pójdziesz z nim na pizzę, będziesz komplementować jego ładne oczka i ładnie poprosisz – odparł ze śmiechem - A jak z tobą? Też humanistka?
- Tak. Słuchaj, Logan...mogę cię o coś poprosić?
- Jasne.
- Musiałabym pojechać po swoje rzeczy...mógłbyś mnie podwieźć?
- Nie ma problemu – odpowiedział i wskazał palcem na swój policzek. Byłam zdezorientowana.
- O co chodzi?
- O zapłatę za podwózkę – odparł z uśmiechem. Strasznie dużo się uśmiechał.
Dopiero po chwili zrozumiałam, o co mu chodzi.
- Wiesz co? Zapłatę dostaniesz po wykonanej robocie.
- Jaką mam pewność, że to zrobisz?
- Jaką mam pewność, że ty to zrobisz?
Droczyliśmy się przez kilka minut i w końcu ustaliliśmy, że dam Loganowi buziaka w połowie całej trasy, czyli gdy podjedziemy pod rezydencję mojej ciotki. Nadal było bardzo wcześnie, ale i tak nie mieliśmy nic do roboty, więc ruszyliśmy w drogę. Po jakichś 20 minutach dotarliśmy na miejsce.
- Pójdę z tobą – powiedział brunet, gdy wpatrywałam się w dom.
- Nie, mogę iść sama...
- Nalegam – spojrzał na mnie a ja lekko skinęłam głową. Trochę się bałam, chociaż według moich obliczeń ciocia powinna być już w drodze do pracy, a John pewnie śpi jak zabity. To norma. Nie było czego się bać. Drzwi były otwarte, więc cicho weszliśmy do budynku. Ten dom wywoływał ciarki na moich plecach. Przywoływał same najgorsze wspomnienia. Teraz, kiedy już się od niego uwolniłam, ciężko było mi tu wracać. Dobrze, że tylko na chwilę.
Udałam się do swojego pokoju, mijając salon, w którym na podłodze leżał ten facet. Wokół niego leżało kilka pustych butelek. To obrzydliwe. Spakowałam swoje rzeczy po jakichś 10 minutach i wyszliśmy. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenia auta, po czym usiadłam obok kierowcy. Już odpalał silnik, kiedy coś mi się przypomniało. Musnęłam lekko ustami jego policzek. Uśmiech na jego twarzy to chyba odruch bezwarunkowy w takich sytuacjach.

- Dziękuję – powiedziałam szeptem. I odjechaliśmy.  

4 komentarze:

  1. Świetne, super, extra i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny. Już nie mogę się doczekać następnego x
    + u mnie też pojawił się nowy rozdział, także zapraszam :) http://stuckinlovefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. henderson! przecie Ty masz laskę! Ciekawe co bd jak ona sie dowie. Wiem że kiss w policzek to nie wiele ale różne osoby różnie moga to interpretowac. Dobrze że udało się jej bez problemów zabrac rzeczy. Świetny rozdział i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/ ZAPRASZAM <3 P.S Super piszesz

    OdpowiedzUsuń