niedziela, 22 lutego 2015

Chapter 3



Ciemny las. Ścieżka. Wiatr.
Rozglądam się. Najpierw jestem zaciekawiona, potem przerażona. Serce mi zamiera, gdy słyszę wycie. Wilkołak? Głupia, wilkołaki nie istnieją. To musi być jakiś pies albo... wilk.
Pohukiwanie sowy. Krople potu na moim czole. Powietrze wydaje mi się zatrute.
Każdy z tych czynników sprawia, że boję się coraz bardziej.
Robi mi się słabo.
Ocieram czoło. Patrzę na swoją dłoń i widzę na niej krew.
Uginają mi się kolana. Zaraz zemdleję...
- Obudź się – usłyszałam znajomy głos i poczułam dłonie jednego ze współlokatorów na swoich. Usiadłam.
- Już dobrze, to był tylko sen. Znowu. Od dawna masz koszmary? – zobaczyłam Jamesa kucającego przy moim łóżku. Nie miał prawa tu wchodzić. Mimo to jednak gdzieś tam w środku cieszyłam się, że nie byłam teraz sama.
- Odkąd pamiętam. Dlaczego tu jesteś?
- Nie mogłem spać, przechodziłem obok twojego pokoju i słyszałem krzyk. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Tak, jest okay. Dzięki – odparłam zdziwiona. Martwił się o mnie? Nie wierzę.
- Skoro tak, to ja już pójdę. Dochodzi 3 w nocy. Dobranoc – podszedł do drzwi, ale zanim dotknął klamki, usłyszał mój głos.
- James?
- Tak? – odwrócił się do mnie.
Potem zadałam pytanie, które zdziwiło nas obojga.
- Zostaniesz ze mną?
Szatyn lekko się uśmiechnął.
- Jasne – podszedł do mnie i chciał znowu kucnąć przy łóżku, jednak powstrzymały go moje słowa.
- Nie wygłupiaj się, siadaj – wskazałam na łóżko. Chłopak usiadł obok mnie.
- Zgaduję, że nie chcesz już dzisiaj spać? – zapytał. Pokręciłam głową na potwierdzenie jego słów. Przez chwilę panowała cisza.
- To może... – powiedzieliśmy w tym samym momencie, a po chwili zaczęliśmy się śmiać.
- Co chciałeś powiedzieć?
- Może pójdziemy na spacer?
- Zwariowałeś? O tej porze?
- Założysz jakąś bluzę, czy coś...ach, zapomniałem, że nie masz tutaj prawie żadnych swoich rzeczy...to nic, pożyczę ci jedną ze swoich. Nie będzie ci zimno, w końcu mamy lato.
- A jak ktoś nas napadnie?
Maslow się zaśmiał.
- To ja cię wtedy obronię, mała.
- Nie mów tak na mnie.
- Myślałem, że nie mogę na ciebie mówić Minnie.
- Tak też nie – powiedziałam. On znowu zaczynał być irytujący. A było tak miło.
- Dobra, przebierz się, ja też to zrobię i przyniosę ci zaraz jakąś bluzę, mała.
Szatyn wyszedł z mojego pokoju. Chwilę po tym wzięłam swoje wyprane ciuchy i szybko się przebrałam. Potem James, też już przebrany, wszedł do mojej sypialni i podał mi szarą bluzę z jakimś nadrukiem. Założyłam ją. Była bardzo wygodna i pachniała drogimi perfumami. Pachniała nim.
- Idziemy? – zapytał, a ja potaknęłam. Wyszliśmy z domu po cichu, tak żeby nikogo nie obudzić. Godzina 3.28 a my urządzamy sobie spacerek w świetle księżyca. Tego jeszcze nie było. Przemierzaliśmy opustoszałe ulice, milcząc. Niebo było całe pokryte gwiazdami, a księżyc w kształcie półkola świecił bardzo jasno.
Szliśmy blisko siebie, tak że w pewnym momencie nasze dłonie przez przypadek się dotknęły. Zamierzałam od razu zabrać rękę, ale ku mojemu zaskoczeniu, Maslow złączył nasze dłonie.
- Allie..- zatrzymaliśmy się na środku chodnika przy Sunrise Avenue – ja chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie podczas naszej pierwszej rozmowy. Jest mi naprawdę głupio.
Nie puszczaj mojej dłoni, nie puszczaj mojej dłoni...
- Okay, ale to nie zmienia faktu, że jesteś dupkiem – odpowiedziałam.
To sprawia mi taką przyjemność...
- Jutro wrócimy do rzeczywistości, Minnie – spojrzałam na nasze splecione palce. To było tak cholernie miłe.
- Co masz na myśli? – zapytałam, pocierając kciukiem jego dłoń.
Niech ktoś je zespawa.
- Ja będę nazywał cię Minnie i będę z ciebie kpił, a ty będziesz się wściekać i mówić, że jestem dupkiem – patrzyliśmy sobie w oczy.
Po jakimś czasie wróciliśmy do domu. Weszliśmy tak samo cicho, jak weszliśmy. Stanęliśmy przed moim pokojem. Chciałam oddać szatynowi jego bluzę, ale pozwolił mi ją zatrzymać. Położyłam dłoń na klamce, gdy James złapał mnie w talii, spojrzał mi w oczy i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Zamknęłam oczy i czekałam, aż poczuję jego usta na swoich. Tak się jednak nie stało. Maslow pochylił się nade mną.
- Dobranoc, Minnie – wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnął się złośliwie i poszedł do swojego pokoju.
Dupek. Cholerny, pieprzony, zadufany w sobie, arogancki dupek. 


_____________________

Czekając na transmisję z Oscarów, nabazgrałam coś takiego. 
James to zagadka, prawda? Raz jest milusi, innym razem wredny w stosunku do Allie. 
Jak sądzicie, co wydarzy się potem? Czekam na wasze opinie i sugestie :)

4 komentarze:

  1. A było tak pięknie :3 mieli się pocałować *-* świetny rozdział :) pisz dalej☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww jak słodko. Ale James wszystko zepsuł -.- eh, on coś kombinuje. Najpierw jest miły a potem taki arogancki ale to w sumie urocze. Czekam na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz nastepny rozdzał !! Sa fantastyczne :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny blog! Nadrobiłem całość. Wiem że nie było dużo do nadrobienia ale nadrobiłem :D czekam na więcej.
    Allie i James. Delikatna, skrzywdzona przez los kobietka i zadufany w sobie arogant o wielu twarzach. Jest ciekawie. Co z tego będzie? Wiesz tylko Ty a ja zostanę tu by też sie tego dowiedzieć :)
    Do następnego rozdzialicha ^^

    OdpowiedzUsuń