Po tamtej nocy wszyscy byliśmy chorzy. No, prawie wszyscy.
Nie wiem, jakim cudem, ale Henderson czuł się znakomicie. Dlatego teraz chodził
od pokoju do pokoju i nam pomagał, a przy okazji się z nas nabijał.
- Dlaczego nie jesteś chory? – zapytałam z wyrzutem, gdy
przyniósł mi herbatę i leki.
- Dziękuję za troskę, Logan. Naprawdę doceniam twoją pomoc,
jesteś wspaniały – odpowiedział ironicznie.
- Przecież wiesz, że jesteś – powiedziałam, biorąc od niego
kubek i upijając jego zawartość.
- Piękne słowa. Za to mam coś jeszcze dla ciebie – wyciągnął
zza pleców dużą tabliczkę czekolady i mi ją wręczył – Po tym na pewno poczujesz
się lepiej.
- O, dziękuję. Powiedziałabym, że czuję się wyjątkowo, ale
pewnie dałeś taką każdemu w tym domu.
- Tylko moim paniom, chłopaki jakoś sobie poradzą bez –
odparł ze śmiechem. Też się zaśmiałam, ale skończyło się to na ataku kaszlu.
- Ja umieram, Logan.
- Nie sądzę. Za kilka dni ci przejdzie. Reszcie też.
- Mam taką nadzieję – westchnęłam i wydmuchałam nos. Był
taki czerwony, że Rudolf mógłby poczuć się zazdrosny.
- Zejdziesz na kolację? – zapytał chłopak – Wszyscy już są
na dole.
- A zaniesiesz mnie na dół?
- O nie, jesteś już dużą dziewczynką, umiesz sama chodzić.
- Nie obraźcie się, ale czuję się okropnie i nie mam ochoty
wychodzić z łóżka – powiedziałam i kichnęłam kilka razy pod rząd.
- Rozumiem. Jakby co, to wiesz, gdzie jesteśmy. Wystarczy
zawołać.
- Jasne, dzięki – zwróciłam się jeszcze do niego, gdy
wychodził z pokoju.
Zamknęłam oczy i po kilkunastu minutach zmorzył mnie sen.
Śniłam o labiryncie, a z tego snu wyrwało mnie pukanie do
drzwi. Otworzyłam oczy i przewróciłam się tak, że leżałam na brzuchu. Czując
piekielny ból głowy, zakryłam uszy poduszkami. Pukanie nie ustąpiło.
Przeklinam cię,
kimkolwiek jesteś.
- Odejdź! – krzyknęłam, używając najbardziej napastliwego
tonu, na jaki było mnie stać.
Po chwili ten ktoś sobie poszedł. Pogratulowałam sobie w
myślach, że zamknęłam drzwi na klucz. Przez kilka minut wierciłam się w łóżku,
bo każda pozycja była niewygodna. Właśnie zrzuciłam z siebie kołdrę, bo miałam
wrażenie, że chodzą po niej robaki (często tak miałam, ale nigdy nie było to
prawdą), gdy nagle znowu usłyszałam pukanie. Tym razem nie trwało tak długo jak
wcześniej, ale teraz doszły do tego jakieś głosy. Były za ciche, żebym mogła
rozpoznać, do kogo należą, albo co mówią. Do moich uszu dotarł też szczęk zamka
w drzwiach. Zapasowe klucze?
Drzwi otworzyły się, ale nie zobaczyłam, kto wszedł, bo
znowu leżałam na brzuchu. Oczy miałam zamknięte, ale postanowiłam się odezwać.
- Zwykle jeśli ktoś mówi ‘’odejdź’’, to nie chce towarzystwa,
wiesz?
- Chyba, że ten ktoś nie wie, co mówi – właściciela tego
głosu najmniej się tutaj spodziewałam. W ciągu kilku milisekund uświadomiłam sobie
powagę sytuacji: leżałam na łóżku, mając na sobie tylko biały podkoszulek i
ledwo zakrywające tyłek spodenki, a w moim pokoju znajdował się rozbawiony (co
wywnioskowałam, słysząc jego głos) James Maslow. Na domiar złego podkoszulek mi
się podwinął, co oznaczało, że widział połowę moich nagich pleców. Szybko
odwróciłam się do niego i zakryłam się kołdrą, tak że było widać tylko moją
głowę. Policzki paliły mnie od środka.
- Dzięki, James – usłyszałam głos Vanessy. Stała kilka
kroków za nim, trzymając w rękach talerz z jakąś sałatką i szklankę soku –
Możesz już wrócić do reszty – dodała, gdy zauważyła, że przygląda mi się
odrobinę za długo. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego, dlatego zajęłam się
zabawą swoimi włosami.
- Jesteś pewna? Mogę zostać i ją nakarmić – spojrzałam na
niego i uniosłam brwi. Dostrzegłam, że mimo choroby on i tak wygląda dużo
lepiej ode mnie, a jego głos nie jest aż tak zachrypnięty. Humor też mu
dopisywał. Van również nie wyglądała tak źle jak ja. Czy tylko ja przypominałam
renifera?
- Dam sobie radę. A teraz wynocha, bo nas irytujesz. Prawda,
Allie?
- Prawda – odparłam, nie patrząc na chłopaka.
- Dobra, już spadam – podszedł do drzwi – Allie?
- Co?
- Śliczny nosek – zamknął za sobą drzwi, zanim zdążyłam
rzucić w niego poduszką. Vanessa postawiła talerz i szklankę na szafce obok
łóżka i przez chwilę mi się przyglądała. Jej uśmiech robił się coraz szerszy,
wprost proporcjonalnie do poziomu mojej irytacji.
- Co?
- Mogę zostać i ją nakarmić. Śliczny nosek – przedrzeźniała
Jamesa. Dostała za to poduszką. Wzięłam szklankę i napiłam się soku - Jak to
powiedział, to twoje policzki przybrały kolor twojego nosa – zaśmiała się – On
ci się podoba! – powiedziała uradowana, a ja zakrztusiłam się sokiem.
- Wcale nie – odpowiedziałam cicho, gapiąc się w swój
telefon, chociaż nie widziałam w nim nic godnego uwagi.
- Ależ tak! Allie, on jest wolny, przystojny, miły,
troskliwy...
- I nie jest mną zainteresowany. A ty przestań go tak
komplementować, bo Logan będzie zazdrosny.
- On cię lubi! – ciągnęła dalej, nie zważając na moje słowa
– Bylibyście piękną parą, on traktowałby cię jak księżniczkę!
I nagle, nie wiedząc dlaczego, posmutniałam.
- Van, przestań, proszę cię. On mi się nie podoba...
Tylko dlaczego zawsze
w jego obecności robi mi się gorąco?
_______________________________________________________________________________
Nie chcę znowu żebrać o komentarze, ale nie dziwcie się, że mi się nie chce pisać, jak są tylko 2 ._.
Tylko dwa komcie? No weźcie ludzie... Ten blog zasługuje na wiele więcej..
OdpowiedzUsuńWszyscy chorzy a Logan zdrowy? Logan ma boską odporność :D ON JEST BOGIEM O.o
Maslow perfidnie rwie do Allie. Szkoda że ona tego nie widzi. Wgl co z tym co było wcześniej? Kiedy to się wyjaśni ??
Rudolf pozazdrościłby Ali kinola? Biedna Ali.. ROSOŁU JEJ UGOTUJCIE A NIE SAŁATKI KUTFA! Albo niech zrobi jak mój tata. Kieliszek wódki z pieprzem i pod kołdrę. Jemu zawsze pomaga. Wódka dobra na wszytsko :D
Super rozdział. Czekam na kolejny :)
Gdybyś odpowiedział na pytania o mandarynkach, to bys wszystko wiedział xD a teraz ja wiem i .. Nie, nie powiem ci :P
Usuńgłupie mandarynki... POMARAŃCZE SĄ ZNACZNIE LEPSZE ! ;p
UsuńPacz Ala ile komów już masz ^^
Ja tam też jedtem zwolennikiem pomarańczy xD a najlepiej to jabłek <3
UsuńPiszmy jakieś głupoty w komentarzu jak Weronika i będzie ich więcej ;)
Nie no.. Nie spamuję ci tu kochana :D
Spoko! Teraz bd 3 komy, bo ja napisałam 2 xD ludzie! Weźcie się! Czemu wy nie komentujecie?! :o Alicja się stara .. A wy nic xc ale nie przejmuj się, bo ja i Chris ci sskomentujemy.. Własciwie skomentowaliśmy xD
OdpowiedzUsuńNo dobra to tak: To nie fair że Logan nie jest chory... Pewnie nie leżał tam na Carlosie x"D
James się zabujał! Allie też i może to ukrywac, ale my to wiemy :D
Robi jej się gorąco? Może to z tego strachu, że James może być taki jak wtedy gdy miał 2 osobowosci .. :/
Supcio i czekam na nn ;)
Ludzie! Komentujcie! :D
Dzięki Tb Wera już wiem czemu Logan nie jest chory :D Carlos leżał na nim więc na Hendersona nie padało więc nie zachorował :D
Usuńczekam aż James zamoczy *_*
OdpowiedzUsuń